Długo ukrywałam swoją ciążę, aby nie zasmucać koleżanki, gdyż jej próby zajścia w ciążę okazały się bezskuteczne. Jednak z czasem coraz trudniej było to ukrywać i oczywiście Helena dowiedziała się. I wtedy wszystko się zaczęło.

Po zakończeniu studiów na uniwersytecie, zastanawiałam się, czy nie warto trochę poczekać z zakładaniem rodziny i najpierw trochę się ustabilizować, ponieważ bardzo pragnęłam zapewnić sobie dobre i zabezpieczone przyszłe życie.

W końcu zostałam całkiem sukcesywną kobietą. Miałam pracę, którą nie tylko dobrze opłacaną, ale która również sprawiała mi ogromną przyjemność. Kierowałam, a dodatkowo była współwłaścicielką, co prawda nie dużej, ale firmy budowlanej. Moją koleżanką po fachu była Helena, kobieta z życiowym doświadczeniem, ale niestety bez dzieci.

Właśnie wtedy wyszłam za mąż i nie planowałam jeszcze dzieci, a Helena, wręcz przeciwnie, spędzała cały swój wolny czas na odwiedzaniu centrum planowania rodziny. Bardzo pragnęła dziecka, zwłaszcza że zbliżała się do 45 roku życia.

Pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie nawet dla mnie, dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka. Byłam oczywiście bardzo szczęśliwa, ale jednocześnie martwiłam się, jak wpłynie to na moją pracę, ponieważ zdawałam sobie sprawę z wielu obowiązków, a urlop macierzyński mógł wszystko pokrzyżować. Mimo to wybór był oczywisty – na pierwszym miejscu stało dziecko.

Długo ukrywałam swoją ciążę, aby nie zasmucać koleżanki, gdyż jej próby okazały się bezskuteczne. Jednak z czasem coraz trudniej było to ukrywać i oczywiście Helena dowiedziała się.

I wtedy zaczęło się wszystko. Częste kłótnie, zarzuty, że sama nie poradzę sobie z biznesem, że trzeba trochę poczekać i tym podobne. Każdego dnia martwiłam się o coś, aż trafiłam do kliniki, gdzie dowiedziałam się, że nasza firma została wystawiona na sprzedaż.

Korzystając z mojej nieobecności, Helena po prostu chciała sprzedać nasz biznes i pożegnać się ze mną. Przez trzy tygodnie mojego pobytu w klinice nie znalazł się nabywca, i po poważnej kłótni, znowu zaczęłyśmy pracować razem.

Wszystko szło dobrze, dopóki nie urodziło się moje dziecko. Cały mój czas był poświęcony niemowlęciu, co oczywiście wykorzystała Helena.

Nie będę wnikać w szczegóły, ale udało jej się zostawić mnie bez niczego. Ostatecznie zostałam bez pracy, z niemowlęciem na rękach. Mąż oczywiście stanął po mojej stronie, ale mieliśmy trudny czas.

Teraz mój syn ma dwa lata, spodziewam się drugiego dziecka, mąż ciężko pracuje. Żyjemy bardzo skromnie, ale mamy to, co najważniejsze – sens naszego życia, naszego synka, którego szalenie kochamy.

Z Heleną już się nie komunikowałyśmy, usunęłam wszystkie jej kontakty i nie chciałam mieć z nią nic wspólnego, z oczywistych powodów. Każdy żył swoim życiem.

A oto, na moje urodziny, dostaję kartkę z życzeniami od Heleny. Oczywiście trochę się zdziwiłam. Rozeszłyśmy się z negatywnymi uczuciami, a tu nagle Helena życzy mi radości i sukcesów, co wydało mi się dziwne.
Jasność wniosła nasza wspólna znajoma.

Okazało się, że Helena postanowiła całkowicie się zmienić. Zacząć żyć od nowa i tworzyć tylko dobro, aby osiągnąć swój cel. Ale straciła biznes i postanowiła pogodzić się ze mną.

Twierdzi, że ma teraz duże długi, problemy i tęskni za mną, brakuje jej mnie. Ale nie wiem, czy warto wybaczać i ufać takiej osobie?

 

Zdjęcie ilustracyjne.